poniedziałek, 3 marca 2014

BRANSOLETKI czyli post z cyklu "samochwała w kącie stała...."

... tak sobie powiadała!

Witajcie kochane!
Zacznę od pytania - lubicie bransoletki?
Ja bardzo! Dla mnie wyjście z domu bez bransoletki jest jak wyjście bez zegarka, czyli awykonalne. Zegarek muszę mieć tak samo, jak telefon. Bez nich czuję się naga. Bez bransoletki też ;)
Gromadzę w swojej szkatułce dość sporą kolekcję, jednak ciągle mi mało - to tak jak z kosmetykami, czy lakierami do paznokci. Wiem, że nadal jest szał na bransoletki Lilou (a może już mniejszy?). Mnie to jednak nie wciągnęło. Urzekły mnie zaś bransoletki z koralików i kamieni z zawieszkami, ale ich ceny są już mniej urokliwe. I tak chcieć, a nie móc (z powodów finansowych - 100 zł na bransoletkę to dla mnie duża przesada) przerodziło się w "chcieć i móc".
Jak już wiecie, jeśli czytałyście poprzedni post "50 FAKTÓW O MNIE" bardzo lubię handmade. Pamiętam jak dziś, gdy w czasach podstawówki modne były bransoletki z muliny. Na każdej przerwie w szkole, a czasem i na nudnych lekcjach plotłyśmy z przyjaciółką "supełki". Ależ to był wtedy szał! Później robiłam bransoletki z drobnych plastikowych koralików, takie sznurki, które owijało się na ręku. Kolejne cuda, które pochłaniały mój czas do reszty. I tak szał bransoletkowy trwa do dziś. Zrodził się w mojej głowie kolejny pomysł, by wymarzone bransoletki z kamieni robić samemu! Nakład finansowy w porównaniu do gotowego produktu jest nieporównywalny, a radość i przyjemność jako wartości dodane są tu najcenniejsze.
Założyłam na FB moją małą galeryjkę własnych bransoletek nazwaną Marisa. Jeśli chciałybyście zobaczyć serdecznie zapraszam do obejrzenia i zostania ze mną na dłużej. Byłoby mi miło KLIK :)


Z przymrużeniem oka :)


A może jakieś rozdanie kosmetyczno-bransoletkowe?
Byłybyście zainteresowane?
Dajcie znać!

Pozdrawiam